niedziela, 15 sierpnia 2010

siedziałem z Niemcem

w przedziale...

To właściwie był taki zniemczony Polak a la Podolski albo Klose. W każdym bądź razie urodził się na Górnym Śląsku i odwiedza czasem w Polsce rodzinę. Po polsku mówi jak, nie przymierzając – Benedykt XVI...


Niemiec jechał na wesele koleżanki. I aż kipiał z podekscytowania... Ale zdumiałem się jego otwartością . Właściwie to się nie tyle zdumiałem co zadumałem. Bo oto zaczęliśmy rozmawiać, właściwie to on zaczął, bo ja "staropolskim zwyczajem" wścibiłem no w gazetę... "Co tam piszą w gazetach?"- zapytał.. No ... troche mnie zatkało, ale bąknąłem najpierw coś o krzyżu przed pałacem, potem o Kasperczaku, zaczęliśmy rozmawiać, zeszło nam na sport, różnice kulturowe w kontekście organizacji przyjeć weselnych i ostatecznie na to że Polacy nie lubią Niemców i że są pamiętliwi... no bo są pamiętliwi – tego już mojemu rozmówcy nie mówiłem, ale mam wrażenie, że bardziej myślą o przeszłości niż o przyszłości... poza tym są nadęci i napuszeni, mają o sobie wysokie mniemanie, lubią szafować hasłami i jeździć po emocjach... poza tym mają skłonnosci do niczym nie skrępowanej jazdy bez trzymanki nie bacząc na konsekwencje ... Niemiec optymistycznie stwierdził, że trzeba trochę czasu, a wszystko się zmieni... ja, choć z natury jestem optymistą nie podzieliłem jego poglądu... Jakoś tak ostatnie zamieszanie z krzyżem na to wpłynęło...


ale ja nie o Polakach miałem , tylko o Niemcu... otóż Niemiec jak już opowiedział mi o swoim życiu (kończy uniwersytet – odpowiednik polskiego AWF-u, zaczyna pracę za miesiąc) i o tym, że jedzie na wesele koleżanki i że jest szczęśliwy...znienacka wstał i zaczął ściągać koszulę.... potem podkoszulek, spodnie buty i skarpety – następnie zapytał mnie czy potrafię wiązać krawat, nie potrafiłem, więc zapytał pana w środku wagonu, potem ubrał się w różową koszule, weselne ciuchy, opryskał dezodorantem i widząc ogólną konsternację w wagonie zapytał głośno : "No i jak?!?" - wszyscy wybuchnęli śmiechem i zaczęli bć brawo. Poprosił mnie jeszcze o zrobienie zdjęcia, żeby się sobie przyjrzeć – co ozywiście z uśmiechem wykonałem. Gdy wychodził wszyscy się uśmiechali i życzyli wspaniałej zabawy.


I tak sobie myslałem – ile trzeba, żebyśmy my też mieli trochę takiego luzu, swobody , dystnsu do siebie, pogody ducha. Czy to jest kwestia dobrobytu , kultury , czy czegoś jeszcze? O ile łatwiej byłoby żyć.

Dawno, bardzo dawno nie słyszałem, by ktoś mi powiedział, że jest szczęśliwy.

* * *

I tak zastanawiałem się nad naszym... ekhm... narodem...

Podobno mamy dobre cechy , i czasem się one ujawniają w ważnych momentach historyczych – są przebłyski dobroci i mądrości i jednosci– jak na przykład po śmierci papieża, czy tuż po katastrofie smoleńskiej , w życiu codziennym może przy Wielkanocy albo Bożym Narodzeniu coś tam widać – ostatecznie zawsze jednak okazujemy się pieniaczam i awanturnikami. Jak to mówią "nie wykorzystujemy momentów", "tracimy szansę".

I to co zostaje na wierzchu to samo zło – zawiść, niezgoda, pycha... a dobro? Chowa się po kątach by za jakiś czas znowu się pokazać... ale tylko na chwilkę...

11 komentarzy:

  1. Starszy Dyszczo16 sierpnia 2010 00:37

    No, bardzo ciekawa notka. Na razie pochwalę - a co? - w końcu przyjąłem pozycję krytyka komentatora, to mogę pochwalić albo zganić. Jak przetrawię, to jeszcze coś dopiszę - zakładam, że na następną to sobie poczekamy :D
    A, i jeszcze sobie potrenuję wklejanie linków :D

    OdpowiedzUsuń
  2. no poczekacie niestety - ja zaszywam się w Beskidzie Śląskim, gdzie będę siedział do końca miesiąca..

    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Starszy Dyszczo18 sierpnia 2010 10:42

    Wczoraj napisałem "niezwykle dowcipny i przemyślany" komentarz i mi ten cudowny skrypt "zniknął" go bez śladu. Dzisiaj napiszę inny.
    Mam takie pytanie - czy jesteś zawistnym, pyszniącym się, gardzącym innym człowiekiem niezgułą, pieniaczem, awanturnikiem, i kanalią? Czy tragedia dotykająca innych ludzi musi być zaraz "momentem do wykorzystania"? Owszem, zwykła przyzwoitość powoduje, że przyzwoity człowiek współczuje drugiemu w nieszczęściu - kanalia kombinuje jak by tu "wykorzystać moment". Zwykły człowiek podaje wtedy rękę nawet niezbyt miłym ludziom, bo współczuje, rozumie, jest mu przykro. Jak tu mówić wtedy źle o tych co odeszli? Przecież zrobilibyśmy tym co zostali przykrość - normalny człowiek nie lubi robić przykrości.
    Kanalia zamiast przyzwoitości zaczyna kombinować, jak tu "wykorzystać moment". Zarzuca innym to co sama robi, oskarża o brak przyzwoitości sama wykorzystując sytuację bez skrupułów. Kanalia żąda uznania i współczucia - ba, żąda bezwarunkowego poparcia w imię uszanowania pamięci i bólu - sama będąc poza regułami - buczy na cmentarzach, odmawia prawa do pamięci innym i zarzuca, że cieszą się z nieszczęścia - sądzi wg. siebie.
    Kanalia gdy spotyka człowieka, któremu się poszczęściło doszukuje się zła, posądza o nieuczciwość, oskarża o to że to nienależne, niezasłużone - kanalia nie weźmie się do roboty i za siebie, tylko zajmie się niszczeniem drugiego. Kanalia czuje mściwą satysfakcję, gdy sąsiadowi samochód ukradną, albo mu "krowa zdechnie". Kanalia będąc kanalią, wykaże ci że jest z lepszego podwórka, lepszych miejsc i rodziny a reszta z definicji jest gorsza. Kanalia wie, że jest kanalią, ale tym jest w swoim mniemaniu lepsza, im bardziej poniży innych - szczególnie autorytety, bo autorytety są dla kanalii najgroźniejsze - widać jak mała wobec nich jest kanalia.
    Kanalia wreszcie zapędzi się tak, że gównem obrzuci pamięć własnego idola, bo niewłaściwie uczczona - tak jak to się stało w sensie dosłownym ostatnio.
    Mówisz "my". Jacy my? To tylko część naszych pobratymców. W swoim przyzwoitym podejściu wziąłeś na siebie, na Qumę, Kartkę i całą masę innych przyzwoitych ludzi bagaż kanalii. Jest nas nieco więcej niż tych kilku wysłanych do Ossowa z transparentem i w towarzystwie Macierewicza. Ja się z tym bagnem nie identyfikuję i Ciebie tam nie widzę.
    A z tym nieufnym podejściem masz rację, za dużo draństwa i nauczyliśmy się trzymać dystans, być nieufnym, ostrożnym. Kiedyś to się zmieni, ale ze dwa pokolenia poczekamy - znaczy chyba nie my :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dudi
    fajne "kawałki" piszesz , pisz jak najwiecej , a na ucho powiem Ci cos tylko mnie zdradz : jestem szczęśliwa :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Starszy Dyszczo19 sierpnia 2010 22:42

    No to teraz zabierzemy się za wklejanie linka :D
    Najpierw tekst:

    Ballada o malinach

    Biały dwór, białe sioło
    I gryka jak śnieg, biały śnieg,
    Czarny bór szumi w koło
    Jak szumiał przez wiek, jak przez wiek.
    Dwie dziewczyny - gołąbki dwie
    Na maliny wybrały się, wybrały się.


    Każda z nich piękna, młoda,
    We dworze zaś pan, możny pan
    Z hojną czeka nagrodą
    Dla tej co mu da pełen dzban.
    Rwą dziewczyny, z zapałem rwą
    A maliny czerwone są, czerwone są.


    Baj baj się baj, ballado ma:
    No, która z nich dzban pierwsza da?
    Dzban da...


    Pierwsza zbiera uczciwie:
    Dzban pełny ma już, pełny już.
    Druga zła patrzy chciwie
    I chwyta za nóż, ostry nóż.
    Nóż do góry podnosi a
    Tamta na to wyciąga dwa, wyciąga dwa.


    Baj baj się baj ballado baj:
    Bo ta ma nóż, a tamta dwa.
    Aż dwa...


    Panna zła już ze dwora
    Uciekła het precz, gdzie Rzym, gdzie Krym.
    W borze zaś szumi morał,
    Że kto człekiem złym, człekiem złym
    Nóż mu jeden wystarczy a
    Uczciwemu potrzebna dwa, potrzebne dwa.


    A teraz utkniemy tu link:
    A tu Wojciech Młynarski to śpiewa, tak jak on to tylko potrafi
    I zobaczymy, czy zagra? :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Starszy Dyszczo19 sierpnia 2010 22:45

    Zagrało :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Starszy Dyszczo21 sierpnia 2010 17:25

    Desiderata
    Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy. O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie, bądź na dobrej stopie ze wszystkimi.
    Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie i wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść. Unikaj głośnych i napastliwych, są udręką ducha.
    Porównując się z innymi, możesz stać się próżny lub zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz gorszych i lepszych od siebie.
    Niech twoje osiągnięcia, zarówno jak i plany, będą dla ciebie źródłem radości. Wykonuj swą pracę z sercem, jakkolwiek byłaby skromna; ją jedynie posiadasz w zmiennych kolejach losu.
    Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno oszustwa.
    Niech ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty. Wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie jest pełne heroizmu. Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia, ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa.
    Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu.
    Nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności. Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny. Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy, masz prawo być tutaj. I czy to dla ciebie jest jasne czy nie, wszechświat bez wątpienia jest na dobrej drodze. Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek on ci się wydaje. Czymkolwiek się trudnisz i jakiekolwiek są twoje pragnienia, zachowaj spokój ze swą duszą.
    Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat.
    Bądź pogodny. Dąż do szczęścia.


    tu desiderata w wersji rap

    a tu najsłynniejsze polskie wykonanie

    Ten tekst napisał pastor Max Ehrmann w 1927 roku w Baltimore. Chciałem się pomądrzyć, ale z pastorem Ehrmannem konkurować nie mogę - powiedział wszystko co chciałem. W ramach majstrowania przy necie dorzuciłem trochę dźwięku w linkach :)

    OdpowiedzUsuń
  8. przy tych smyczkach na koniec zawsze wymiękam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bywam szczęśliwa, jak na mnie to i tak dużo. Dziś pożyczyłam poradnik "Jak być szczęśliwym" więc może to się zmieni:)
    Jestem świeżo po lekturze Edelmana "I była miłość w getcie".On trafnie zauważa, że miłość jest trudniejsza - nienawidzić łatwiej...

    OdpowiedzUsuń
  10. Starszy Dyszczo26 sierpnia 2010 20:51

    No, wreszcie dotarłaś :)
    Witam Cię w imieniu gospodarza, bo chyba tylko ja tu czuwam, albo powiedzmy czyham na przechodniów, żeby im powiedzieć:
    - Porzućcie wszelką nadzieję... :P
    A gospodarz w górach, czy w lesie - kto by za nim nadążył? :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Nomen omen - na Babiej Górze?:)
    Witaj:)

    OdpowiedzUsuń