środa, 28 września 2011
widziałem płaczących senatorów...
poniedziałek, 19 września 2011
Nie śledzę,
nie analizuję, nie porównuję... Jakoś tak się wyłączyłem na czas kampanii wyborczej. Zerkam jednak czasem jednym okiem na metamorfozy i wizerunkowe przemiany poszczególnych ugrupowań i ich członków . Każdy wdzięczy się do mediów i udowadnia,że jest dobry, lepszy , najlepszy. Czas zakładania masek, pudrownia i lukrowania. Czas manipulacji i wywierania wpływu. Wszystko po to by budzić emocje – one w końcu decydują o ostatecznych zachowaniach. Jeszcze pół biedy jeśli emocje są dobre – i zachęta jest pozytywna (głosuj na mnie bo warto na mnie głosować, niosę z sobą dobre wartości ... itp) W polsce jednak obrodziło czarnowidzami i cynikami i głównym wyborczym zabiegiem staje się straszenie lub też udowadnianie, że ci drudzy są źli, nikczemni, niegodni zaufania... Dlatego nie śledzę debat... dyskusji i wszystkiego co się wiąże z wyborczą kampanią.... i jest mi z tym nieśledzeniem bardzo dobrze... Mam do tego satysfakcję, że sam na siebie wywieram wpływ....
Osobiście swoje proglądy na temat poszczególnych kandydatów i ugrupowań kształtuję w okresie zwykłym – nie działają więc na mnie wyborcze fikołki, a zamiast śledzić z uwagą polityczne zmagania wolę poczytać dobrą literaturę, czy obejrzeć dobry film... do polityki wrócę może po wyborach... a może nie...? Kto wie...
Jezeli chodzi o maski – owszem,wizerunek zewnętrzny jest ważny. I przyjmuję że to jest zupełnie normalne, że w okresie kampanii wyborczej następuje swego rodzaju "pudrowanie". Oto pomarszczone gbury zaczynają się pięknie uśmiechać a partyjni aparatczycy na pierwszy plan wysuwają ponętne panienki, polityczni awanturnicy stają się nagle "mężami stanu", ci co zawsze byli daleko, stają nagle bardzo blisko, a w ogóle to za komuny wszyscy siedzieli w więzieniu i byli prześladowani...
"To nie ważne co pan mówi, wazne jak pan wygląda" – powiedziała kiedyś słynna antropolog Margaret Mead Jimmi'emu Carterowi. W tym wyborczym teatrze wszyscy się teraz wdzięczą, co wygląda czasem śmiesznie... i powiedzmy sobie szczerze: często groteskowo... Dlaczego?? Ano dlatego, że uważny obserwator łatwo wychwytuje niespójność, niekonsekwencje, granie pod publiczkę...
Szukam więc wśród kandydatów osób spójnych czytelnych – których życie i działanie potwierdza wypowiadane słowa, i którym warto zaufać a wbrew panoszącemu się defetyzmowi – uważam , że jest kilku takich.... czasem na pierwszych miejscach , czasem na kilkunastych...
* * *
ilustracją notki niech będzie śmieszny filmik, który jakoś tak , według mnie, luźno odnosi się do wpływu społeznego: