wtorek, 13 grudnia 2011

zrobiłem sobie marsz

w 30 rocznicę ogłoszenia stanu wojennego...

Rano porozwoziłem dzieciaki do szkoły, odpaliłem fajkę (a ja fajkę odpalam od wielkiego dzwonu) i pomaszerowałem najpierw do parku. Pochodziłem rozmyślając o tym co było 30 lat temu. I o Polsce - tamtej ówczesnej, zniewolonej, walczącej i tej dzisiejszej -wolnej... O dawnej solidarności i dzisiejszej niesolidarności...

Później w kwiaciarni kupiłem znicz i udałem się na cmentarz. Zapaliłem ten znicz pod krzyżem w centralnej części cmentarza i chwilę jeszcze postałem - myśląc o tych, którzy wtedy zginęli. Po czym wolnym krokiem udałem się do domu.

Ten marsz był taki całkiem "mój". Nie po to by się komuś sprzeciwić ani coś demonstrować, ale by pamiętać po prostu...



2 komentarze: