--------
Nazwiska nowego noblisty w pierwszym momencie nie skojarzyłem. Niewiele mi mówiło - Tomas Tranströmer... Biografia też – żadnych skojarzeń. Dopiero gdy przeczytałem piękne i poruszające wiersze-obrazy coś mi zaświtało... Znam, znam !... Kilka ukazało się w moim najulubieńszym zbiorze poezji: w Wypisach z ksiąg użytecznych – wierszach wybranych i przetłumaczonych przez Miłosza, z jego komentarzem, a zarazem najważniejszych dla niego...
z czterech wierszy tam zamieszczonych ten budzi we mnie najcieplejsze uczucia, poza tym jakoś tak bardzo pasuje do dnia dzisiejszego:
7 marca 1979
Dość mając wszystkich, którzy przychodzą ze słowami,
ze słowami, ale nie mówiąc nic, wyjechałem na zaśnieżoną wyspę.
Pustkowie nie zna słów.
Niezapisane stronice ciągną się na wszystkie strony!
Natrafiam na ślady sarnich kopytek w śniegu.
Mowa, choć żadnych słów.
W relacjach i biografiach zwróciłem uwagę na żonę poety, o której wszyscy piszą bardzo ciepło i z wielkim szacunkiem. Tak na przykład pisze Jerzy Illg:"Jako że poeta w roku 1990 przeszedł ciężki wylew krwi do mózgu, którego konsekwencją okazała się trwająca do dzisiaj afazja, jego wiersze czytała żona Monika będąca nieocenioną opiekunką dzieła poety. To w dużej mierze dzięki tej wspaniałej kobiecie zarówno on sam, jak i jego twórczość mogła przez długie lata nie tylko funkcjonować, ale też doczekać się zasłużonego uhonorowania najważniejszą nagrodą literacką, jaką otrzymać może żyjący pisarz. W symbolicznym wymiarze należy się ona bez wątpienia także Monice Tranströmer." I tak sobie myśle, że z tymi żonami/kobietami , to Pan Bóg bardzo dobrze wymyślił , że są... My, mężowie/mężczyźni bez nich nie bylibyśmy tym , kim jesteśmy. W jakimś sensie nas tworzą. Czyż nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz