piątek, 24 września 2010

Nie jestem homofobem...

tak mi się przynajmniej wydaje - nie mam nic przeciwko gejom, wręcz przeciwnie, wychodzę im naprzeciw i uważam ze powinni sobie spokojnie żyć w naszym demokratycznym kraju, mieć możliwość zawierania formalnych partnerskich związków, dziedziczenia itp...

Możliwość adopcji dzieci zarezerwowałbym jednak dla rodzin , których dla poprawności nie nazwę "normalnymi"... niech będzie więc "heteroseksualnych", które to środowisko jest naturalnym dla rozwoju i wychowania dziecka i nie ma co kijem Wisły zawracać dorabiając do tego jakąś filozofię...

Śledząc burzę medialną jaka rozpętała się po wypowiedzi minister Radziszewskiej przyznam szczerze, że nie bardzo rozumiem, o co to całe zamieszanie...

bo po pierwsze: jeżeli chodzi o wypowiedź we wczorajszym porannym programie, wktórej Radziszewska odniosła się do swego rozmówcy w następujących słowach:

"Wiadomo, że pan Śmiszek jest członkiem społeczności osób homoseksualnych, aktywistą Kampanii przeciw Homofobii i jest tajemnicą poliszynela, kto jest partnerem pana Śmiszka" Zapuściłem żurawia w blogosferę. I co się okazało? Pan Śmiszek nie krył się raczej ze swoją orientacją ani też nie ukrywał z kim żyje. Mało tego – pisały o tym portale netowe już parę lat temu w kontekście pewnej afery finansowej w którą P.T. Partnerstwo było wplątane. Ale mniejsza z tym. Wyobrażam sobie, że gdyby ktoś powiedział do mnie w dyskusji używając argumentu osobistego "Panie Dudi, powszechnie wiadomo z kim jest pan w związku, ile ma pan dzieci, gdzie pan się angażuje i stąd zapewne biora się pańskie poglądy" nawet przez myśl by mi nie przeszło, że to jest coś obraźliwego, a już zupełnie , żeby grać kogoś wielce skrzywdzonego i robić z tego Wielką Aferę... Jeśli była w tym jakaś niestosowność, to Radziszewska przeprosiła i uznałbym sprawę za zamkniętą...

Po drugie – jeżeli chodzi to , czego dotyczyła rozmowa: czyli problem zatrudnienia zdeklarowanej lesbijki w katolickiej szkole... no cóż... wyobrażam sobie, że gdybym był właścicielem prywatnej szkoły... dajmy na to buddyjskiej, albo Szkoły Ateistycznych Racjonalistów, która odwoływałaby się wprost do tej religii/filozofii i odnosiła się do tego systemu wartości – dobierałbym pracowników według pewnego klucza... i preferowałbym ludzi, kórzy żyją według tego świata wartości - wszak szkoła jest prywatna – i oczywiście jeżeli ktoś w sposób "zdeklarowany" żyje według zupełnie innego systemu wartości, to nie bardzo rozumiem po co się pcha akurat do mojej szkoły? Czyżby w poczuciu misji?- raczej bym mu podziękował szukając pracowników wpisujących się życiem i poglądami w moją wizję szkoły .

Zresztą – nawet gdybym był dyrektorem normalnej szkoły miałbym poważne wątpliwości co do "neutralności światopoglądowej" osoby demonstracyjnie epatującej swoją odmienną orientacją.

Nie rozumiem więc tej histerii środowisk gejowskich. O co cały ten krzyk? Jesli chcą coś ugrać to nie tedy droga. Jesli chcą tolerancji i zrozumienia a na każdą nieprzychylną wypowiedź reagują histerycznie, to efekt jest taki, przynajmniej u mnie, że patrzę na to wszystko skonsternowany... i z pewną taką ostrożnością.

19 komentarzy:

  1. Bo oni wcale nie chcą tolerancji, tylko akceptacji i prawa do propagowania swoich preferencji seksualnych. Oni wcale nie chcą spokojnego życia, tylko konfliktu w którym przekroczone zostaną pewne granice społeczne i przyjęte normy zachowań społecznych. Obawiam się, że to są zwyczajni uzurpatorzy i nikogo poza sobą nie reprezentują, a cały dym jest robiony dokładnie tak, jak propaganda Radia z Torunia i Partii znanej z niezwykle brutalnych ataków, oraz wściekłych ataków i tym podobnych. Same przy tym są niedościgłe w tym procederze, który przypisują innym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dyszczo - też mam luźne skojarzenia odnośnie "przeciwnej" strony...

    wzniecanie krzyku i demonstracje nie są dobrym sposobem na prowadzenie jakiegokolwiek dyskursu. Ani też działanie pod wpływem emocji i szantaż.

    ja jakoś nie mogę oprzeć wrażeniu, że mamy do czynienia z robieniem z igły wideł w imię promowania swojej wizji świata...

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę z tym dymem macie rację, inna sprawa, że są tam pewnie spokojni i wyważeni, tylko ich nie widać... Moja Babcia mawiała, że krowa która dużo ryczy mało mleka daje...

    OdpowiedzUsuń
  4. Odnoszę wrażenie, nieprzeparte, że jesteśmy robieni w konia. Homofobia oczywiście występuje, ale bardziej w sferze manipulacji społecznej niż w społeczeństwie. Co z tego, że homoseksualizm jest dla mnie z gruntu obcy i niezrozumiały i nawet budzi sprzeciw, kiedy czynnie przeciwko nie występuję? Mało tego, znam nawet takie egzemplarze naszego gatunku, które na tę skłonność cierpią, lub się z niej cieszą - zależy jak na to spojrzeć i nie przeszkadza to nam w kontaktach. Rozmawiamy nawet czasem na TE tematy. To ciekawe, ale o swojej seksualności mówią z dużym umiarem i traktują ją z pewna powściągliwością, podobnie jak i hetero. Możliwość adopcji dzieci traktują jako poroniony pomysł, bo bez normalnej rodziny trudno normalne dziecko wychować. Nie narzucają się nikomu ze swoją orientacją i nie czują misji popularyzowania jej. To jest właśnie normalność i tolerancja. Odrobinę umiaru!
    Nigdy nie słyszałem, żeby przy przyjęciu do pracy ktoś pytał o orientację seksualną, nawet w szkole katolickiej. Myślę, że pytanie byłoby zasadne w hm... agencji towarzyskiej. W związku z tym problem raczej nie istnieje. Jeżeli jednak przed pracodawcą kandydat oświadcza jaką ma orientację, to bez względu na to czy on jest hetero, czy homo, raczej do pracy przyjęty nie będzie - zostanie potraktowany jako NIENORMALNY, lub uznane to będzie za niesmaczny żart. Napastujący tematami seksualnymi, nie ważne jakiego rodzaju, raczej będzie izolowany w pracy, lub z niej wyleci.
    A p. Radziszewska, po prostu się nie przygotowała, a może była w gorszej formie - nie wiem? Powinna była zapytać, czy rozmówcy znany jest taki przypadek dyskryminacji? Obawiam się, że to by zakończyło temat.
    Sprawa jest tanią metodą na robienie sobie rozgłosu i tyle.
    Podobnie dętą sprawą jest kwestia finansowania in vitro. Ty Dudi wiesz, ile kosztuje wychowanie dziecka - jak się ma do tego koszt zapłodnienia in vitro w nawet ekskluzywnej klinice? Toż to są grosze - 3 do 15 tys złotych! Ktoś powie że te 15 tys. to wielkie pieniądze - a ja się zapytam, jak to się ma do sprawdzania i prześwietlania rodzin starających się o adopcję? Czy warunki mają właściwe, czy zarobki odpowiednie, czy poziom etyczny właściwy, czy szkolenia i papierki właściwie wypełnione, czy wreszcie wystarczająco długo są zapisani w kolejce? A tu nic - jeszcze im dopłacić! A sprawa prosta - nie masz kasy na zabieg, nie stać cię na dziecko. Te pieniądze, jeżeli masz zapewnić dziecku utrzymanie, zaoszczędzisz w rok! No to o co q..wa chodzi? O dym i szum jaka to niesprawiedliwość i ciemnota!
    O pieprzeniu na temat naszej wielodzietnej patologii to już nawet mi się pisać nie chce.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja sobie myślę , że intymności kto z kim i co robi kiedy jest pełnoletni, nie powinno podlegać dyskusji społecznej.A co do osoby deklarującej swe seksualne preferencje (błe, ja sobie pozwolę nie deklarować się w tej kwestii), no przecież nie zatrudnię z radością kogoś w miejscu z przewagą kobiet, kiedy jest zdeklarowanym mizoginem , ani antyklerykała w środowisku katolickim - to hipokryzja wchodzić w środowisko o innej orientacji i ogłaszać wszem, że jest nietolerancyjne.To po prostu prymitywne chwyty, na które ja się nie łapię.

    OdpowiedzUsuń
  6. A Radziszewska się na to złapała, bo sprawy wcześniej nie przemyślała, ani nikt za nią nie przemyślał i poszła jak stała, bo właśnie wstała, i wygłosiła tekst rodem z magla w odpowiedzi na ewidentną prowokację, którą powinna była przewidzieć, bo za to jej płacą. Nie pierwsze i nie ostatnie niechlujstwo i brak przygotowania :)
    Szczerze mówiąc, dalej nie wiem jak to się ma do prawa unijnego? Ale tego, to już nikt nie wyjaśnia :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Andy - tutaj łatwo o generalizacje, bo wciąż słyszy się o "środowisku"... osobiście jestem przekonany że cała masa jest spokojnych wyważonych ludzi, którzy pochodzą do całej tej afery z dystansem i podejmują normalną rozmowę...

    Starszy - Radziszewska popełniła niestosowność używając argumentu ad personam, cała masa takich w politycznym dyskursie i zazwyczaj nikt nie robi z nich afery - moim zdaniem zwykłe przeprosiny (jakie zresztą miały miejsce) zupełnie by wystarczyły... tutaj mam wrażenie że niestosowność została "wykorzystana"

    Qumo - tak, masz rację, ale wątpię czy taką optykę da się jakoś prawnie uregulować... na chłopski rozum wystarczy zdrowy rozsądek... ciekaw jestem kształtu ustawy o której mówi Radziszewska w "feralnym wywiadzie"... (swoją drogą warto wywiad przeczytać by mieć całościowy pogląd, nie tylko przez pryzmat jednego cytatu)

    OdpowiedzUsuń
  8. a swoją drogą przydałoby się trochę luzu w polityce (to tak po wysłuchaniu dzisiejszych newsów...)

    o tu jest trochę... i tu :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Dudi
    Radziszewska wzięła się stąd, że Unia na państwa członkowskie naklada obowiązek organizacji tego typu urzędu. To ważne, bo problematyka równości i braku dyskryminacji ma znaczenie dla Unii. Właściwie ten urząd powinien być niezależny od rządu ale ponieważ w kraju rządzi kk a on akurat ma silne obsesje seksualne więc wepchnięto go do struktur rzadowych i powołano na jego szefa rozmodloną Radziszewską. Jej zadaniem jest pilnowanie, by wolnościowe zasady unijne nie były w naszej krainie przestrzegane. Ona to skrupulatnie robi i będzie robić bo Tusk nie chce zadrażnień z kk. Już zapowiedział, że jej nie zdymisjonuje. I to w sumie jest dla mnie nieważne.
    Tak naprawdę istotne jest tylko przyjęcie unijnej karty praw podstawowych ponieważ ona daje rękojmię przestrzegania praw człowieka pod rygorem międzynarodowej odpowiedzialności. Tusk ratyfikację karty blokowanej przez śp Kaczyńskiego i kk obiecał gdy będzie sprzyjajaca sytuacja. Ona już jest sprzyjająca. Trzeba więc przypomniec po prostu Tuskowi o jego obietnicy.
    Karta pozwoli gejom na zawieranie małżeństw czy podejmowanie pracy bez dyskryminacji bez użerania się z Radziszewską.
    Na temat pracy gejów mam swoje zdanie. Byłem w swoim czasie szefem geja - zdolnego i przydatnego prawnika. Niestety z racji gejostwa był znienawidzony. Gdy chcieli go zwolnić nie pozwalałem. W koncu wywalili go z roboty gdy byłem na urlopie. Tak to w praktyce wygląda - mogłem już tylko facetowi pomóc załatwić inną pracę.
    Pozdrawiam
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Kartku, wątpię, czy aż tak wyrachowane pobudki kierowały Tuskiem, czy kimkolwiek innym. Ot po prostu wszyscy jakiekolwiek prawa maja w dupie i sobie co najwyżej gęby nimi wycierają. Za nawoływanie do nienawiści i nietolerancji należy ścigać a za nadmierne propagowanie też by należało. A ci wszyscy rzecznicy i ministrowie do spraw jakichś tam oczywiście nic nie robią, bo niby po co jak nikt od nich tego nie wymaga? Mają swoją kadencję odsiedzieć, kasę zgarnąć i nie podpaść zleceniodawcom. Ot i cała tajemnica - za dużo spisków :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Kartku, ja osobiście uważam , że Karta jest do przyjęcia już dzisiaj i za naszego zycia ;) to się dokona...

    sprzeciw Polski i słynne na całą Europę telefoniczne konsultacje braci Kaczyńskich dotyczyły bardziej paragrafów "związkowych" niż "moralnych", choć były też pewne obiekcje do tych drugich (moim zdaniem nieuzasadnione) pod wpływem środowisk katolicko-prawicowych . Wątpliwości brytyjczyków dotyczyły praw pracowniczych i związkowych, a Kaczyńscy z Fotygą przyłączyli się do tzw. protokołu brytyjskiego w ostatniej chwili, żeby w ogóle być przeciw (bo tak naprawdę państwa członkowskie zastrzeżenia do Karty powinny zgłaszać w momencie jej tworzenia, przedstawiając jednocześnie swoje propozycje - a Polska nic takiego nie robiła) Był więc obciach na całą Europę, a wielkie oczy zrobiła m.in Solidarność...

    Pełne przyjecie Karty w zasadzie niewiele jednak zmieni w temacie o którym pisałeś bo tak naprawdę słynny artykuł 9 mówi:
    „Prawo do zawarcia małżeństwa i prawo do założenia rodziny są gwarantowane zgodnie
    z ustawami krajowymi regulującymi korzystanie z tych praw” - Karta więc nie narzuca rozwiązań prawnych i ostatecznie sprawa uregulowań prawnych związków partnerskich (wole to określenie niż "małżeństwa") leży w gestii poszczególnych państw.

    Patrząc na Tuska i widząc jego obecną postawę - myślę, że przyjmą w tandemie z Komorowskim kartę tuż po przyszłorocznych wyborach , nie chcąc wywoływać dodatkowego krzyku na prawicy, którego i tak jest wiele.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dudi - ale Karta w art. 21 stanowi o niedyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Konstytucja RP milczy o tym (jest mowa o niedyskryminacji z jakichkolwiek wzgledów). To oczywiscie prawnicze zabawy, ale przyjeciu Karty pweien haczyk dla LGBT tu chyba jednak jest - do atakowania przed róźnymi gremiami... Choć nie boję się Karty i uważam ją za potrzebną.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mamy tu pewien problem który jest hipotetyczny, dopóki tzw. "dyskryminowany" nie zaczyna głosić swojej orientacji seksualnej. Otóż nie spotkałem się z przypadkiem pytania przez przyszłego pracodawcę o orientację seksualną. Problem w sposób naturalny wypływa, gdy mamy do czynienia z żądaniem, żeby tę orientację pracodawca uwzględnił. Wtedy pracodawca, o ile jest rozsądny, wywala delikwenta za drzwi, bo po co mu pracownik, który potencjalnie zamiast pracować, będzie tworzył konflikty i zagrożenia w pracy? A czy on hetero-, mono-, poli-, czy homo-, to mało istotne.

    OdpowiedzUsuń
  14. andy - na blogu mojego "ulubieńca" Migalskiego znalazłem przepisy z Kodeksu Pracy , które są bardziej konkretne niż zapisy Konstytucji:

    Art. 183a.
    § 1. Pracownicy powinni być równo traktowani w zakresie nawiązania i rozwiązania stosunku pracy, warunków zatrudnienia, awansowania oraz dostępu do szkolenia w celu podnoszenia kwalifikacji zawodowych, w szczególności bez względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, rasę, religię, narodowość, przekonania polityczne, przynależność związkową, pochodzenie etniczne, wyznanie, orientację seksualną, a także bez względu na zatrudnienie na czas określony lub nieokreślony albo w pełnym lub w niepełnym wymiarze czasu pracy.
    § 2. Równe traktowanie w zatrudnieniu oznacza niedyskryminowanie w jakikolwiek sposób, bezpośrednio lub pośrednio, z przyczyn określonych w § 1.


    są to przepisy które obowiązują! tak więc przyjecie karty jak dla mnie tylko formalnoscią, dyskusja jaka przy okazji nastąpi będzie tylko próbą wykorzystania tematu przez jedną czy drugą stronę....

    jest też paragraf, który z powodzeniem pozwoli się wybronić Radziszewskiej(dziwne, że o tym nie wspomniała):
    § 4. Różnicowanie pracowników ze względu na religię lub wyznanie nie stanowi naruszenia zasady równego traktowania w zatrudnieniu, jeżeli w związku z rodzajem i charakterem działalności prowadzonej w ramach kościołów i innych związków wyznaniowych, a także organizacji, których cel działania pozostaje w bezpośrednim związku z religią lub wyznaniem, religia lub wyznanie pracownika stanowi istotne, uzasadnione i usprawiedliwione wymaganie zawodowe.

    Dyszczo - zgadzam się w całej rozciągłości- jątrzenie i prowokowanie nic nie daje ... ani nachalne demonstrowanie (wartości, orientacji)... próbujmy po prostu żyć normalnie i szanować siebie nawzajem.

    OdpowiedzUsuń
  15. dudi - Nie masz kogo juź czytać, masochisto? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  16. patrząc na to gdzie ja czasem wchodzę, to sam się sobie dziwię :D

    OdpowiedzUsuń