środa, 9 listopada 2011

Długa notka o Bonieckim


Z wewnątrz


Będzie to komentarz osoby piszącej raczej "z wewnątrz" Kościoła niż z zewnątrz. Choć na niektóre sprawy spojrzę - że się tak wyrażę - po ludzku. Nie należy jednak czytać, że myślenie wewnątrzkościelne jest nieludzkie.... powiedmy może: "ludzkie inaczej". Komentarzom z zewnątrz przyglądam się z uwagą, niemniej jednak nie mają dla mnie tak wielkiego znaczenia jak dyskusje wewnątrzkościelne - te bowiem mają większy wpływ na kształt wspólnoty , której jestem członkiem. Zresztą - jak widzę - niektóre z tych "zewnętrznych" komentarzy, wypowiadane przez tych, którzy zawsze byli przeciwni K
ościołowi podszyte są wrogoscią do tegoż i stają się przyczynkiem do kolejnego kopniaka w jego stronę . Skwapliwie wykorzystują to wewnątrzkościelni przeciwnicy Bonieckiego jako dodatkowe argumenty. Ale oczywiście - każdemu wolno bronić i każdemu atakować. Zwłaszcza że obiekt sporu jest znany i na swój sposób 'wyrazisty".

Zacznę od tego: Boniecki zakonnikiem - a jak się wstępuje do zakonu to z wszystkimi tego konsekwencjami - tam są reguły , konstytucje , jasno ustalona hierarchia. I Boniecki podlega swojemu prowincjałowi, który - jak widać - ma jakieś koscielne prawo po pierwsze przenosić zakonników z miejsca na miejsce, po drugie : nakazywa
ć milczeć.
Pisze dominikanin Ludwik Wiśniewski w ostatnim tygodniku: "Będąc w Kosciele, a tym bardziej w zakonie, oddaje mu do dyspozycji swoje ręce i nogi, swój czas i siebie samego. Przełozony ma prawo mi coś nakazać czy czegoś zakazać. Wstępując do zakonu, taką mozliwość z góry założyłem." Co racja to racja. Można by powiedzieć: sam wybrał taki los. I oczywiście ks.Adam musi się decyzji przełożonych podporządkować.Posłuszeństwo w Kościele - ważna rzecz. Ot trochę na zasadzie "pan każe sługa musi" zwykły zakonnik musi się podporządkować decyzji prowincjała, który nad nim stoi.

Nade mną jednak nikt nie stoi i mogę sobie głośno pozadawać parę pytań.Jestem w owiele bardziej komfortowej sytuacji i bo nikt mnie nie może uciszyć.Bo decyzjami , które nie są sensowne można wyrządzić ludzim dużo szkody. I mogę pytać głośno dlaczego?? W pierwszym rzędzie prowincjała. Halloo! Prowincjale Pawle Naumowiczu! Wiesz, wielu członków Kościoła ciebie nie rozumie! Pokaż, ze jesteś chłopem z jajami - że tak kolokwialnie zawołam - nie zamykaj się za drzwiami klasztornej furty i powiedz o co Ci chodziło! Udowodnij swoje racje, bo swoją władzę już pokazałeś, i wszyscy widzą , że ją masz!

Prowincjał

Zainteresowałem się więc kim jest prowincjał Paweł Naumowicz?? Okazało się że jest trzy lata starzy ode mnie , skończył studia na Wydziale Elektroniki Politechniki Gdańskiej, po czym wstąpił do zakonu, duzo czasu spędził w Licheniu ,studiował też trzy lata na Gregorianum w Rzymie, wsławił się organizacją wizyty Jana Pawła II w tym mieście, raczej nic nie opublikował, ale jest podobno sprawnym organizatorem. Marian
ie zrobili go swoim prowincjałem.W ramach tej funkcji zamyka usta 77 letniemu starcowi, który był generałem zakonu, na zlecenie Jana Pawła II (z którym zresztą dobrze się znał) organizował polską wersję watykańskiego dziennika "L'Osservatore Romano" oraz od śmierci Turowicza kierował Tygodnikiem Powszechnym, a katolicką publicystyką zajmuje się od 50ciu lat! Tak sobie mimowolnie stawiam na szali żywoty tych dwóch zakonników , bo wciąż pewne rzeczy nie mieszczą mi się w głowie. Ja wiem , że to zaden argument - ale nie mogłem się oprzeć :)

Pierwszą rzeczą - jaka wydaje mi się być dziwna - jest postawa owego prowincjała. Już zanim wydał tą swoją decyzję przeniósł Bonieckiego z Krakowa, gdzie ten działał od dziesiątek lat, gdzie miał swoje mieszkanie, przyjaciół, utarte ściezki. W obliczu tych przenosin musiał Boniecki zrezygnować z funkcji naczelnego w Tygodniku Powszechnym, pozamykać pewne rozdziały w swoim życiu . Mozna by powiedzieć : miał prawo. Ale dla mnie było bardzoo dziwne - wyrywać starego już człowieka z jego krakowskiego środowiska i przenosić na nowoczesne warszawskie Stegny . To sygnalizowało jakąś nieczułość i brak wrażliwości. Tego typu decyzje również można rozpatrywać w kategoriach normalnej ludzkiej przyzwoitości. Zwłaszcza, że dobrym zwyczajem w zakonach jest to, że "starych drzew się nie przesadza"
. I w momencie, gdy Boniecki zaczął wydeptywać sobie ścieżki w Warszawie - m.in. współprowadząc świetny program "Rozmównica" - ten nakazuje mu milczenie w mediach. Miał prawo prowincjał - dura lex sed lex - nic nam do tego - mówią obrońcy kościelnych procedur. Ale prawo może być czasem suche i bezduszne - a jeśli się je stosuje - normalną rzeczą jest to uzasadnić. Chociaż pisze Hołownia w ostatnim Newsweeku, że to podobno mądry człowiek. Prowincjale Pawle Naumowiczu - oznajmiłeś karę, uzasadnij winę! (że odniosę się do spostrzeżenia ojca Jacka Prusaka) Siedzenie cicho nic nie da, a jeśli da, to nic dobrego. Zresztą już widać, że jest grupa osób , którzy widząc tego typu postępowanie zastanawiają się - będąc w Kościele - "gdzie ja jestem i co ja tu robię?", a niektórzy w przypływie emocji zgorszeni odchodzą. Można machnąć ręką , że oni byli jacyś nie tacy,
przypiąć przy okazji parę etykietek, a można też zastanowić się nad sensem podjętych działań i stosowania kościelnych sankcji - czy przypadkiem nie jest to swego rodzaju antyświadectwo?

Komentarze

Pojawiają się bardzo różne. Jak różni są ludzie i różne wizje funkcjonowania Kościoła w świecie. Oczywiście są takie ktore bardziej mi odpowiadają są takie które mniej. Ustawiam się bowiem w tym sporze po bardzo jednej stronie - co zupełnie nie zn
aczy, że jestem "Pawła czy Apollosa" jak to niektózrzy próbują rozumieć ustawianie się po którejś stronie w Kosciele. Gdyby takiego ustawiania nie było - nie byłoby Soboru Watykańskiego II ani żadnych ruchów odnowy w Kościele. I nie chodzi nawet o to, że popieram wszystko co powiedział Boniecki - bo nie popieram wszystkiego i w kilku tematach podjąbym z nim dyskusję. Nie powiedział on jednak nic, co by z doktryną koscielną było sprzeczne. A to jest chyba przyczynek do kościelnych sankcji - stosowanych zresztą w ostateczności - po wyczerpaniu innyh dostępnych środkow.

Boniecki jest przedstawicielem pewnego środowiska w Kościele , które to śrdowisko dało wyraźny znak, że istnieje. I to jest jakiś pozytywny aspekt całej sprawy.Środowisko silnie osadzone w Kościele ale otwarte na dialog ze światem zewnętrznym. I zamiast "Pawła i Apollosa" zastosowałbym tutaj zupełnie zupełnie inny cytat biblijny: (1Kor 12,4-7 ) "Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla [wspólnego] dobra." Środowisko Tygodnika ma swój charyzmat. I myślę, że zamykanie ust Bonieckiemu (z wciąż niewiadomojakiego powodu) jest w jakimś sensie gaszeniem Ducha.


Nie będę sobie naklejał vlepki na drzwiach ani na samochodzie Tym którzy drwią sobie z naklejkowej akcji tygodnika czy fejsbukowych akcji poparcia chciałbym jednak wytłumaczyć, że to nie jest opowiadanie się po jakiejś ze stron - to najbardziej chyba chodzi o gest solidarności i danie znaku swoistej niezgody na konkretną decyzję konkretnej osoby w Kościele . Ale powiedzmy sobie szczerze - jest to też gest bezradności - niewiele mogę ale ta naklejka będzie symbolem poparcia. Dla mnie osobiście zawsze jakoś zewnętrzne atrybuty mniej znaczyły niż serce. A sercem jestem przy Bonieckim i jego środowisku. Daję temu wyraz "i tu i tam"...-a vlepkę powiesiłem sobie w centralnym miejscu przy
moim biurku.

Szkoda

Szkoda mi Bonieckiego, który musi siedzieć cicho i zapewne zupełnie mu nie w smak tego typu "popularność".Wyobrażam sobie że to zamieszanie przysporzyło mu smutku i cierpienia. Wielu było uciszanych kościelnymi zakazami - że wymien
ię Yvesa Congara,czy Thomasa Mertona. Wielu też było w Kościele takich 'niewygodnych starców" którzy u schyłku życia mówili 'otwartym komunikatem" rzeczy czasem bardzo niewygodne, czasem kontrowersyjne - u nas mieliśmy takiego na przykłąd Zieję czy Hryniewicza, we Francji był Abbe Pierre. Myślę że takich poglądów trzeba słuchać i rozmawiać a jeśli jest jakiś spór - mierzmy się raczej na argumenty, niż stosujmy siłę i skostniałe przepisy. Bo wolno mieć Bonieckiemu Nergala za li tylko komedianta, a krzyż w sejmie uznawać za niekonieczny, wolno też każdemu się z nim zgadzać bądź nie. Jeżeli chodzi o zgodę, to wczoraj na przykład solidaryzował się z nim ojciec Tomasz Dostatni - dominikanin pisząc: "Solidaryzuję się z księdzem Bonieckim we wszystkim , co w ostatnim czasie mówił i pisał w kwestiach obecności krzyża w Sejmie i spojrzeniu na wystąpienia zarówno Nergala, jak i Janusza Palikota" Każdy z tych tematów można solidnie przedyskutować, ale że
by zamykać usta??? Zresztą - nawet jeśli uznać poglądy Bonieckiego na te trzy(sic!) tematy za kontrowersyjne są w Polskim Kościele księża , którzy mówili o stokroć większe bzdury i żadna sankcja ich nie spotkała. Dobrze jest też sięgnąć do źródła i zobaczyć jak funkcjonowały spory w pierwotnym Kościele.... Miejmy nadzieję, że Pan Bóg jakieś dobro z tej "afery" wyciągnie...

z ważnych dla mnie koentarzy zalinkuję dwa: jeden księdza - Andrzeja Draguły i jeden świeckiego: Zbigniewa Nossowskiego








7 komentarzy:

  1. Też patrzę na to od środka - jako katoliczka jestem członkiem Kościoła. Pamiętam jednak o tym, że Kościół to nie tylko duchowieństwo, ale również wszyscy wierni. W tyym kontekście patrząc - tym bardziej solidaryzuję się z ks.Bonieckim, gdyż mam wrażenie, że w Kościele coraz mniej jest miejsca dla ludzi myślących.

    http://mojawiarakatolicka.blox.pl/2011/11/Dlaczego-staje-w-obronie-ksBonieckiego.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Marzatelo! Ano właśnie... wszyscy wierni... Niestety my maluczcy mamy wpływ na Kościół w bardzo ograniczonym zakresie (co nie znaczy , że żaden)

    fajny blog! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Owszem, nasz wpływ jest niewielki, ale od naszej postawy też zależy obraz katolika w społeczeństwie. Nie marzyłby Ci sie stereotyp: to dobry człowiek, pewnie katolik?

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze by było...

    na pocieszenie możemy sobie powiedzieć: jest takich trochę, choć do stereotypu dłuuuga droga :)

    OdpowiedzUsuń
  5. KOŚCIÓŁ TO MY A TAMCI TO URZĘDNICY PANA B.WIEC NIE MÓWCIE MI TU O 'KOŚCIELE'
    Ja nie chce mieć z urzędnikami nic wspólnego,i ich nakazy i zakazy mam głęboko w d...
    NIECH wprzód zajmą się tymi nieprawościami i aferami którymi sa bohaterami.OD NAJLEPSZYCH W SWOICH SZEREGACH....WARA

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj! K-ł to ludzie którzy go tworzą. Są wśród nich też "urzędnicy" . A bez nich długo by ten Kościół nie pociągnął. Boniecki był jednym z nich. Są lepsi i gorsi ale wrzucanie wszystkich do worka pt. "afery i nieprawości" jest bardzo niesprawiedliwe.. Wiem, bo nawet kilku znam - są to bardzo przyzwoici ludzie....

    OdpowiedzUsuń
  7. Pochodze z Elbląga z ul. Bażyńskiego, niedaleko pilgrima :), tez chodziłem do Technikum Mechanicznego, a potem skończyłem PG w Gdansku wydział elektroniki, i Pawle ,chciałbym powiedzięć,że nie powinmno sie tak robić, przypomina to cenzurę,Solidarnośc narodziła się w Gdańsku i walczyła o pluralizm. Kościół musi się reformować bo odejdą od niego młodzi.

    OdpowiedzUsuń