sobota, 9 stycznia 2016

tort

Dawno, dawno temu - w złotych latach dziewięćdziesiątych prowadziłem sporą firmę. Zatrudnialiśmy pracowników w różnych miastach - mniejsza o profil działalności - jednych na stałe, innych na zlecenie - raz w miesiącu każdy do nas przyjeżdżał z rozliczeniem. I jednemu trafiło się , że siedział w przedziale pociągu z panem Jackiem - młodym, już dobrze znanym prawicowym politykiem, który jechał z jakimś swoim znajomym. Pracownik siłą rzeczy słyszał rozmowę i przyjechał mocno zniesmaczony - zarówno jej formą jak i treścią...W trakcie podróży pan Jacek - jak to polityk - opowiadał o swojej działalności, tłumaczył w swoim stylu - kto jest swój, a kto nie swój i zachęcał swojego znajomego do zaangażowania w życie polityczne, przedstawiając jakie profity z takiego życia można czerpać:

- Słuchaj, tortu jest tyyyle! - mówił, wykonując przy tym znaczący gest pokazujący jak wielki jest polityczny tort do podziału.

Od tamtej pory siłą rzeczy śledzę polityczną karierę pana Jacka, jego wzloty i upadki. I za każdym razem przypomina mi się ten tort - bo minęło już ponad dwadzieścia lat, a pan Jacek zawsze jest przy torcie, nawet gdy na chwilę odejdzie, zawsze potem wraca po jakiś lepszy kawałek. A w piątek - w piątek dostał mu się kawałek duży i bardzo smakowity...

szukałem właściwego zdjęcia, wujek Google podpowiedział to, myślę, że będzie dobre:

tyle na dziś, mam coś dużego i ważnego w szkicach , wiec zaraz zaraz będzie kolejna notka ... :)

wtorek, 22 grudnia 2015

demonstracja

Tak - byłem na demonstracji Komitetu Obrony Demokracji. W ostatnią sobotę, we Wrocławiu - powodowany porywem serca, najgłębszą troską o Polskę oraz obywatelskim poczuciem odpowiedzialności. Uważam bowiem, że mamy do czynienia z jakimś ogromnym politycznym szwindlem i uznałem za stosowne zaprotestować wobec tego co dzieje się w naszym kraju. To był mój cel główny. Były jeszcze cele poboczne - ja,ostatnio samotnik i odludek, chciałem stanąć między ludźmi - poczuć, że to co jest we mnie nie jest jakieś "osobne", "odizolowane" -że są tacy, którzy myślą jak ja. Chciałem też zobaczyć - co to za jedni? - ci wszyscy "komuniści i złodzieje", ten "gorszy sort"? "Nie są to ludzie, którzy mają sprawne głowy" - mówił prezes Kaczyński. Jak wyglądają, jak im patrzy z oczu?

Wreszcie: chciałem być jednym z protestujących po to, by - gdy pojawią się jakieś teksty kierowane do tych, którzy są przeciw - że tak powiem: doświadczyć silnej identyfikacji. W momencie gdy ktoś mówi coś do uczestników protestów lub o nich - w odpowiednim momencie powiedzieć: oto jestem!. Nie trzeba było długo czekać, ale o tym na koniec.



Więc kilka spostrzeżeń - z punktu widzenia uczestnika - w kilku słowach, a właściwie hasłach -z jednej strony: żeby nie rozpisywac się wobec mnogości komentarzy politycznych, z drugiej: żeby zareagować na dziwaczne lub świadomie fałszywe interpretacje tego, co działo się w sobotę, gdy 100 tysięcy ludzi w całej Polsce wyszło na ulicę. Obywatelskie i patriotyczne przebudzenie ludzi, dla których liczy się Polska bezpieczna, demokratyczna, dostatnia. Nie w obronie jakichś interesów, ale przyzwoitości i państwa prawa.



Cel - był jeden  i bardzo łatwo było go odczuć: obrona demokracji. Nie jakiś mitycznych "interesów salonu i finansjery, finansowanych przez żydowskiego bankiera" , jak imputują prawicowe media (poczytajcie choćby wynurzeń niejakiego Kucharczaka w Gościu Niedzielnym). Swoją drogą - określenia rodem z Władysława Gomułki i gdy czytam felietony Kucharczaka skojarzenia z przemówieniami towarzysza Władysława są jednoznaczne. Przez pewien czas komentowałem jego felietony i jakąś małą satysfakcją było to, że moje komentarze dostawały największą ilość plusów -jednak ostatnio "wyłączają mi mikrofon" - że użyję sejmowej metafory i moderator moich komentarzy nie publikuje. Nic to. [edit] Dzisiaj kolejna piramidalna bzdura , której autorem jest inny publicysta GN pan Łoziński - pisze, że w batalii o Trybunał Konstytucyjny "Dotychczasowy układ władzy i jego beneficjenci walczą o zachowanie swoich przywilejów". I oni tak mogą bez przerwy... 

Przekaz był prosty: możecie rządzić, ale szanując podstawowe wartości demokratycznego państwa: trójpodział władzy, Konstytucję, prawo, demokratyczne procedury. Były przytyczki do stylu działania nowej władzy: przebojem był refren (nota bene : pięknej) piosenki : "gadu gadu gadu nocą, baju baju baju w dzień"



Uczestnicy - z tego co widziałem: zupełnie normalni ludzie. Ot : mieszkańcy miasta. Młodzi, starsi, bardzo starzy - pełen przekrój. Ludzie, dla których ważne jest dopro Polski. Patrioci - po prostu. Niektórzy z dziećmi, niektórzy z wózkami, niektórzy przynieśli ręcznie robione transparenty, niektóre starsze panie miały w rękach biało czerwone kwiaty -dużo flag - Polski i Unii Europejskiej. Widać , że wszystko spontaniczne i naturalne - nikt nikogo autokarami nie zwoził.  Najwięcej było osób w przedziale 40-50. Tacy, którzy pamiętają komunę. Wielu - podobnie jak ja - mówiło, ze nie spodziewali się, że kiedyś w życiu przyjdzie im protestować na ulicy. Zresztą: ten brak doświadczenia w demonstrowaniu było widać, zwłaszcza na początku - hasła skandowane "z pewną taką nieśmiałością" i trochę pod nosem, ale z czasem się rozkręciliśmy. Nie było złości, nienawiści -raczej zatroskanie i jakiś smutek.I zaprawdę powiadam Wam -ten smutek nie wynikał z jakiejś "utraty interesów" - jak chcieliby niektórzy. Raczej ze spojrzenia na Polskę i na ten kipisz jaki nam rządzący urządzili.

Mało polityków ( obowiązywał zakaz agitacji politycznej) - i dobrze, bo to nie przynależność polityczna była zwornikiem tych demonstracji. KOD jest rzeczywistością ponadpolityczną - było to widać. Widziałem też troskę organizatorów o to by nie było haseł obraźliwych. Dwoje młodych ludzi obok mnie rozwinęło ten transparent , o treści mojej zdaniem słusznej i zupełnie nie obraźliwej- zaraz pojawił się ktoś z organizatorów i poprosił o zwinięcie:


Najpopularniejszym hasłem było (w odpowiedzi na uknute przez duet Kaczyński- Brudziński hasło odnoszące się do protestów sprzed tygodnia "cała Polska się z was śmieje komuniścii złodzieje"): Cała polska się dziś śmieje , zaczynamy mieć nadzieję. I rzeczywiście - jakaś nadzieja wstąpiła. W odniesieniu do określeń Kaczyńskiego wobec opozycji żarty były powszechne i szukano: kto złodziej, kto komunista, a kto współpracował z gestapo - oczywiście wszyscy się mieli za "gorszy sort" i byli z tego dumni :)

Przemawiali różni: młodzi, starzy, profesor, lekarka, artysta, polityk. Żadnej agresji - raczej troska i protest wobec łamania prawa i Konstytucji.  Oczywiście Władysław Frasyniuk nie szczędził zlośliwości wobec Macierewicza- naszego Ministra Obrony Narodowej - w mojej opinii: chorego psychicznie (i mówię to zupełnie poważnie). Generalnie przekaz był jasny: macie mandat do rządzenia -rządźcie! pokażcie co potraficie! ale z poszanowaniem prawa i reguł demokratycznego państwa. A te reguły są deptane dzisiaj każdego dnia.



Dlatego uważam, że warto i trzeba pokazywać swój sprzeciw. Choćby po to, by rządzący plotąc dyrdymały, że "Polacy tego chcą" na usprawiedliwienie zagrywek sprzecznych z Konstytucją widzieli, że jednak nie wszyscy... I żeby jednak  zatroszczyli się o dobro wspólne, nie o dobro jednej partii, choćby utożsamiali je z "wolą Narodu". Te rzeczy już przerabialiśmy i miałem nadzieję, że skończyły się ćwierć wieku temu - okazuje się, że nie.


Wieczorem gdy wróciłem do domu, w internecie zawrzało - Paweł Kukiz zadedykował demonstrantom piosenkę - bardzo wulgarną. I to był pierwszy moment, kiedy doświadczyłem  silnej identyfikacji: to do mnie!!! Ale mniejsza o mnie - zrobiłem fotomontaż z wpisem Kukiza oraz ze zdjęciem jednego z demonstrantów w Warszawie. I proponowałbym, żeby zaśpiewał tę swoją piosenkę , patrząc temu panu prosto w oczy. Howgh!

"nastroje społeczne" na sobotnich demonstracjach najpełniej oddaje moim zdaniem przemówienie Krzysztofa Materny w Warszawie (zwłaszcza to co mówił po pierwszej minucie nagrania):


sobota, 28 listopada 2015

Wzmożenie moralne

Wzmożenie moralne i patriotyczne jak Polska długa i szeroka. U nas w domu też takowe nastąpiło po doniesieniach o tym, który przestępca zajął jakie stanowisko w gremiach zarządzających naszym krajem. Rozmawialiśmy - że trzeba tę Polskę jakoś ratować, bo rzeczywiście będzie w ruinie, emocje grały. Teraz bierzemy głęboki oddech i rozglądamy się w tym nowym wspaniałym świecie, w którym przyjdzie nam żyć przez najbliższe cztery lata.

Podobno najszczęśliwsze społeczeństwa , to takie, w którym przeciętny obywatel nie wie, kto jest premierem - a kto ministrem, to już w ogóle. To znak, że jest święty spokój i wszystko działa dobrze. U nas w Polsce ludzie ostatnio wiedzą nawet to, kto zarządza Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Ktoś nie wie? Właśnie został powołany Daniel Obajtek - człowiek, przeciw któremu toczą się sprawy karne - o przyjęcie 50 tys złotych łapówki od grupy przestępczej wymuszającej haracze, wyłudzenie 700 tys zł oraz narażenie na straty pracodawcę na kwotę 1,4 mln zł. Czy i on skorzysta z prezydenckiego prawa łaski , by mógł spokojnie sprawować urząd? Kto wie?

Władza ma to do siebie , że kto ją sprawuje jest narażony na liczne pokusy. Na pierwszą myśl przychodzą mi trzy: pierwsza to oderwanie od rzeczywistości i życie we własnym świecie (wicie, rozumicie...), druga to pokusa sprzyjania ideologii, którą się wyznaje, tym samym sprawujący władzę stają się reprezentantami jedynie wąskiej grupy społeczeństwa (w przypadkach ekstremalnych: wyłącznie samej siebie), nie licząc się z całą resztą, trzecia to czerpanie wymiernych korzyści materialnych z faktu sprawowania władzy (obsadzanie intratnych stanowisk osobami niekompetentnymi, nepotyzm, korupcja -  a jeżeli prawo nie stoi po naszej stronie, tym gorzej dla prawa, a jeżeli Konstytucja...itd.)

Dotychczas było tak, że niektórzy ulegali tym pokusom sprawując władzę -wówczas mieliśmy do czynienia z postępującym zepsuciem (lub też łagodniej rzecz ujmując: zużyciem się, chociaż owo zużycie nie zawsze wiąże się z nieprawidłowościami, czasem jest to po prostu mechanizm psychologiczny i oczekiwanie na coś nowego -nowe twarze, nowe pomysły). W społeczeństwach demokratycznych wybory rozwiązują problem, a winni ponoszą konsekwencje. Tak działa demokracja i chwała jej za to.

Teraz mamy rzecz  n i e b y w a ł ą  - używając nowomowy obozu rządzącego - bo wszystkie znaki na ziemi i na niebie wskazują , że gdy spadły maski i fasady z okresu wyborczych umizgów, okazuje się , że władzę mamy zepsutą do imentu - od samego początku. Władzę, która pokusy, o których piszę w powyższym akapicie uznaje za swoje niezbywalne prawa przyznane jej przez wyborców . PiS bierze wszystko. Bierze Polskę. I robi z nią co chce. Bo tak chce "miażdżąca większość narodu" - jak powiada Prezes. Really??

Cóż więc ? Zobaczymy jak to będzie, póki co pozostajemy w stanie troski i patriotycznego wzmożenia - zgodnie z najnowszymi trendami. Czytamy Konstytucję.

poniedziałek, 23 listopada 2015

co dalej?

Czytam sobie tą poprzednią notkę napisaną pod koniec maja smutno się uśmiechając nad naiwnymi nadziejami. Zwłaszcza to zdanie wytłuszczonym drukiem jakoś kłuje w oczy, w międzyczasie wiele się bowiem okazało.

Wszyscy, którzy mieli nadzieję, że PiS zmądrzał, nabrał doświadczenia i  okaże się odpowiedzialnym i rzeczowym podmiotem politycznym i pokaże że można lepiej, sprawniej a przede wszystkim mądrzej niż poprzednio - zawiedli się srodze. Owo "lepiej i sprawniej" może i się dokonuje, ale w kierunku przeciwnym od tego, jakiego oczekiwaliby zwolennicy liberalnej demokracji.

Jeżeli chodzi o prezydenta: okazało się że wybraliśmy miernotę z drugiego szeregu, który nie potrafi wznieść się ponad podziały i interesy partii, która go desygnowała i pozostaje na usługach jej Prezesa. Wybraliśmy w ciemno, bo przecież co można wiedzieć o drugorzędnym państwowym urzędniku i mało aktywnym europośle, którego nagle lansuje się jako "meża stanu"? Lud kupił to co się mu zgrabnie podało wyborczej kampanii.

Do annałów polskiej polityki wejdzie fakt odwiedzania przez urzędującego prezydenta prezesa "swojej" partii pod osłoną nocy, zapewne w celu dokonania potrzebnych ustaleń, tudzież otrzymania dyspozycji.. widać było po wielokroć tylko w ostatnich dniach , kiedy Prawo i Sprawiedliwość wzięło władzę i zaczęło rządzić. Bardzo wymowny był hołd złożony przez prezydenta Dudę prezesowi Kaczyńskiemu podczas zaprzysiężenia nowego rządu. Owo "jest pan wielkim człowiekiem" zabolało pewnie wielu słuchaczy, dla których Kaczyński jest największym szkodnikiem na polskiej scenie politycznej, a do wielkiego człowieka brakuje mu dużo. Bardzo dużo. Poza słowami wiele pokazała też mowa ciała. Wyrazy hołdu i poddaństwa składała również obecna premier pani Beata Szydło.

Ułaskawienie Kamińskiego (skazanego nieprawomocnym wyrokiem na 3 lata bezwzględnego więzienia) i ukrócenie jego procesu - niezgodne z prawem i wbrew wszelkim demokratycznym regułom - po to by ten objął urząd ministerialny pokazuje małość i służalczość prezydenta wobec swojej partii. Ta otrzymując pełnię władzy, by uczynić ją jeszcze pełniejszą zabrała się w pierwszym rzędzie za rozmontowywanie mechanizmów demokracji. Widać to wyraźnie w zamachu na Trybunał Konstytucyjny, który dokonał się dwuetapowo: na pierwszym etapie prezydent, na którego Konstytucja nakłada obowiązek niezwłocznego przyjęcia przysięgi wybranych przez Parlament sędziów Trybunału - zwleka z przyjęciem przysięgi (sędziowie wybrani byli przez poprzedni Parlament), na drugim etapie nowy Sejm zmienia ustawę, na taką, która umożliwia ponowny wybór pięciu sędziów , tudzież odwołanie przewodniczącego - po wygaśnięciu kadencji dwóch kolejnych sędziów - już w grudniu PiS będzie miał większość w Trybunale Konstytucyjnym, jeśli obsadzi go swoimi ludźmi. Tym samym niezależny sąd stojący na straży Konstytucji będzie na postronku partii rządzącej. Tym sposobem cała władza - którą jak dotychczas mamy w Polsce podzieloną (ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza) będzie w ręku jednej partii.

Czy to jest pełzająca dyktatura? Okaże się. Ale można się obawiać, że tak -zważając na zapatrzenie Kaczyńskiego  Orbana, który u siebie już zrobił "porządki" nawet zmieniając ordynację wyborczą tak, by nieco ponad 40% głosów dawało mu większość konstytucyjną. Zresztą w naszej części Europy mamy więcej ciekawych przykładów pełnej władzy.


I oto zamiast prawa i sprawiedliwości mamy niesprawiedliwość i bezprawie, nieliczenie się z prawami demokracji, o dobrych obyczajach już nie mówię. Widać to choćby przy obsadzie stanowisk już od samego początku. Nie zajmują ich ludzie kryształowo czyści - o nie! ani też kompetentni fachowcy! Służby specjalne oddaje się w ręce człowieka , którego sąd skazał na trzy lata więzienia, Ministerstwo Obrony w ręce człowieka , którego obsesje wielu uznaje za chorobę psychiczną (zresztą nie ukrywa on, że kluczem doboru kadr będzie stosunek do katastrofy smoleńskiej - już zmienia przewodniczącego i skład Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego wprowadzając do niej ludzi, którzy w życiu nie badali żadnego wypadku, ale za to wierzą w zamach) , za transport drogowy odpowiada człowiek , który dwa razy tracił prawo jazdy, szefem senackiej komisji finansów zostaje człowiek, którego za machloje finansowe na olbrzymią skalę sam PiS zawiesił nie tak dawno w prawach członka. Dalej: szefem Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka zostaje prokurator nadzorujący swego czasu umorzenie słynnej sprawy proboszcza-pedofila z Tylawy - Stanisław Piotrowicz, (tłumaczył wówczas sprawę zdolnościami bioenergoterapeutycznymi proboszcza i dbałością o higienę dziewczynek), Ministerstwo Sprawiedliwości bierze skompromitowany Ziobro, który otarł się o Trybunał Stanu, za pracę w Ministerstwie Sprawiedliwości właśnie. Do tego Jacek Kurski zostaje wiceministrem kultury...

To dopiero początek. Czeka nas jeszcze wielkie zamieszanie w państwowych spółkach oraz przejęcie mediów państwowych. Będzie się czemu przyglądać i co komentować, ale zastanawiam się: czy jest sens śledzić bieżącą politykę? Marnować czas i energię, nerwy, pisać komentarze, punktować, skoro i tak niewiele z tego wyniknie? Zwolennicy obecnej władzy określają jakąkolwiek sprzeciwy jako "ból dupy", władza: arogancka i butna nic sobie z jakiejkolwiek opozycji nie będzie robiła coraz wygodniej rozsiadając się na państwowych posadach i stosując hasło wymyślone swego czasu prze Marka Kuchcińskiego "teraz kurwa my" w jego najbardziej brutalnym wydaniu. Czy może lepiej udać się na wewnętrzną emigrację, zająć się czymś pożytecznym i -dajmy na to - przeczytać parę dobrych książek?

Akcja rodzi reakcję - nieraz nazbyt emocjonalną - odnotujmy, że trochę na wyrost, ale powstał : Komitet Obrony Demokracji w odpowiedzi na pierwsze dwa tygodnie rządzenia rządu pani Szydło.

Z kilku stron więc "doznaję nalegania" i zastanawiam się. Faktem jest , że każdego dnia siadam z obawą przed komputerem mając przeczytać kolejne informacje serwisów informacyjnych, bo sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Co dalej?... 

foto Alexander Kuleshov


żeby się połapać, ciekawa infografika pokazująca pierwsze jedenaście dni rządów PiS: