Czasem jakiś temat tak mocno mnie zajmuje, że nie spocznę póki nie zgłębię (na swoją miarę oczywiście). I siedzi we mnie - dniami, tygodniami - nie daje spokoju. Pierwszego marca został uchwalony Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych - tych , którzy po zakończeniu II wojny światowej i rozpadzie Polskiego Państwa Podziemnego oraz rozwiązaniu AK nie złożyli broni i tworzyli zbrojne podziemie antykomunistyczne.
Problem tak zwanych "wyklętych" polega na tym, że od zawsze są wrzucani do jednego wora. To nie było jednorodne środowisko. Nie było "wyklętych" jako takich. Postaci tragiczne, uwikłane w historię, pozbawione perspektyw, często znajdujące się w sytuacji bez wyjścia - kiedy stalinowski reżim chciał ich unicestwić. Osoby często bardzo młode, dla których rzeczywistość wojenna była swego rodzaju normą - nie znały innego życia. Bardzo różne : w poglądach jak i sposobach działania. Byli wśród nich szlachetni ludzie wielkiego formatu. Ale byli też zbrodniarze i ludobójcy - powiedzmy na koniec tego akapitu.
Dziś, gdy prawicowe władze czczą ich pamięć wołając "Cześć i chwała bohaterom!" i stawiają "wyklętych" za wzór młodemu pokoleniu - nie przyłączam się do tego chóru - bo nie wiem komu ta chwała zostanie przyporządkowana. I pytam : którym konkretnie?? Byli wśród "wyklętych" zbrodniarze wojenni, a czynienie ich bohaterami jest albo fałszowaniem historii, albo sprzyjaniem ideologiom, które wyznawali (wielu - zwłaszcza ONR i NSZ to były organizacje nacjonalistyczne ocierające się o faszyzm). Poza tym jest różnica między oficjalnym przekazem (propagandą?) a przekazami i doświadczeniem konkretnych ludzi. Partyzanci bowiem dopuszczali się bardzo często aktów bandytyzmu , rabunków ludności cywilnej , gwałtów - do zbrodni ludobójstwa włącznie - z czystkami etnicznymi i pacyfikacją wsi . Są tacy, którzy "wyklętych" nazywają przeklętymi.
Z drugiej strony mamy straszliwe opisy okrucieństwa ze strony stalinowskiego aparatu opresji: okrutne tortury i skrytobójcze egzekucje "wyklętych", potem chowanie w bezimiennych grobach. Wszystko stwarza obraz swego rodzaju wojny domowej. Jak pisze Adam Michnik w eseju poświęconym "wyklętym":
"po obu stronach zwyciężała logika nienawiści: partyzantka przeobrażała się często w bandytyzm; aparat bezpieczeństwa stawał się aparatem niebezpieczeństwa i siewcą śmierci. Oczywiście pamiętać należy o asymetrii: po jednej stronie był aparat państwa, wspierany przez potęgę sowiecką, a po drugiej nieszczęśni, pozbawieni dowódców i realnych nadziei i własnemu wyobrażeniu o dobru Polski"
W oparciu o to czego się dowiedziałem , o wiedzę, którą zdobyłem, co wyczytałem w relacjach ten dzień pamięci będę obchodził szerokim łukiem, od ogółu będę przechodził do szczegółu , a - unikając generalizacji - bohaterów, którzy będą dla mnie wzorem i przykładem sam sobie znajdę.
Jak już pisałem - były to różne środowiska i myślę że niektórzy z nich byliby bardzo zdziwieni , w jakim towarzystwie stawia się ich dzisiaj. Rotmistrz Polecki pewnie się w grobie przewraca widząc w jekim towarzystwie znajduje się na plakatach i koszulkach łysych "patriotów"
Bo byli wśród nich ludzie wielkiej miary - szlachetni, bohaterscy. Tym należy się szacunek i pamięć. A nawet postawienie na piedestał i wskazanie jako przykład: niezłomności, wierności ideałom.. Rotmistrz Pilecki , Jan Rzepecki, Kazimierz Moczarski i wielu innych.
Jan Rzepecki mówił do swoich żołnierzy słowa, które każdy również dziś przyjąłby za swoje :
"Musicie mieć jasną wytkniętą drogę i nie dać jej sobie zasłonić dymem niczyjej propagandy. W tak cęzkim połozeniu jedna jest tylko droga: (...) wierności wyznawanym ideałom wolnosci człowieka i niezawisłości narodu, ideałom, dla których zawsze warto ponosić ofiary. Puszczajcie więc mimo uszu słowa, a patrzcie na czyny i fakty! Co jest zgodne z Waszymi ideałami, jest dobre, bez względu na to od kogo pochodzi. Co ich realizacji przeszkadza - jest złe i musi być potępione.Na tej drodze spotkacie się z prawdziwie demokratycznymi polskimi siłami społecznymi. (...) Z tej drogi nie dajcie się zepchnąć ani tym, którzy was do dzieła odbudowy nie chca dopuścić, ani tym, którzy we własnym, ciemnym, grupowym, często reakcyjnym interesie chcą was od niego odciągnąć i skłonić do jego bojkotu. Nie dawajcie posłuchu namawiającym was do jałowego szkodnictwa, do tworzenia zbrojnych oddziałów, do destrukcyjnego bandytyzmu politycznego."
Niemniej "wierność wyznawanym ideałom" wielu rozumiało na swój sposób. W sposób haniebny i prostacki rozumiały ją zwłaszcza organizacje nacjonalistyczne i skrajnie prawicowe. Tam jest proste wynikanie: obcy = wróg. Mamy z tym do czynienia również dzisiaj w złagodzonej formie. Wówczas jednak łatwo było do tego podejścia dodać przekonanie wynikłe jeszcze z wojennych doświadczeń: wroga należy uncestwić, zabić. I tak wrogiem byli nie tylko przedstawiciele ówczesnej nowej, komunistycznej władzy, ale też innej niż katolicka religii oraz zamieszkujący w Polsce przedstawiciele innych narodowości - stąd "wyklęci" zabijają cywilnych przedstawinieli Białorusinów, Ukraińców, ocalałych z holokaustu Żydów, zabijają też prawosławnych.
* * *
Zdziwiłem się poznając konkretne historie wyklętych bohaterów. Bo zbrodnie, gwałty , rabunki, pożogi, nie były jednostkowymi wydarzeniami -jak chcieliby prawicowi publicyści. Z czasem wręcz stały się powszechne - zwłaszcza , że ludzie cwilni z czasem stawali się coraz mniej przychylni i niezbyt chętnie wspierali chłopców z lasu. Zbyt dużo tego było. Przestępstwa wynikały bądź to z nacjonalistycznych poglądów niektórych grup zwłaszcza NSZ i ONR , ale też z faktu, że prostym chłopakom włączało się proste wojenne myślenie - wobec czego przyznawali sobie prawo do gwałtów , rabunków i mordów. Nawet jeśli myśleli o obaleniu komunizmu i wolnej Polsce, wiele ich czynów należy potępiać niż chwalić i stawiać na piedestałach zakłamując historię. Na "wyklętych" patrzę więc z dużą ogromną rezerwą. Nigdy nie będę "obchodził" ich święta. To szczegóły tworzą obraz a im bardziej człowiek w szczegóły się wgłębia , tym mocniej blaknie obraz "niezłomnych bohaterów" szerzony w prawicowej propagandzie:
zbrodnię w Sokołach opisał IPN w 2005 roku. Pokrótce: w domu Mordechaja Suraskiego przebywa 20 osób narodowości żydowskiej. Mają święto: świętują otrzymanie mieszkania, powrót dwojga z nich z obozów koncentracyjnych oraz zaręczyny jednej pary. Na to wkraczają polscy partyzanci z dwóch oddziałów: Jednym dowodził Kazimierz Kamieński, drugim Karol Gasztoft „Zemsta”. Egzekutorzy strzelają , potem szukają i zabijają tych którzy się pochowali , budynek płonie. Ofiar jest tylko siedem tylko dlatego, że egzekutorom zacięła się broń i część zdołała uciec przez okno. Giną m.in. czteroletnia Tolka Żytawer, trzynastoletni Szyjke Litwak i jego 20-letni brat Szamaj , który ukrył się pod łóżkiem. Dwudziestodwuletnią Szajnę Olszak zabija obstawa budynku podczas ucieczki.
całość zbrodni została opisana w Biuletynie Instytutu Pamięci Narodowej” (nr
12/2005 str 78-80). Prezydent RP Lech Kaczyński w 2007 roku odznacza pośmiertnie odpowiedzialnego za tę zbrodnię Kazimierza Kamieńskiego Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. Chwała bohaterom?
inny "wyklęty", o którym ostatnio było bardzo głośno za sprawą wydarzeń w Hajnówce -Romuald Rajs "Bury". Akcji Burego nie można nazwać inaczej jak zbrodniami wojennymi -przyznaje to sam IPN w 2005 roku. Wymieńmy tu kilka najgłośniejszych:
Ta z 27 stycznia 1946 roku -we wsi Łozice zjechali się na wozach chłopi z kilkunastu okolicznych wsi na tak zwany szarwark (roboty na rzecz gminy). Partyzanci zatrzymali 40–50 chłopów z najlepszymi koniami - do celów transportowych. I ruszyli do Hajnówki, potem do Zaleszan, gdzie stłoczono mieszkańców wjednym domu, który następnie podpalono. Po drodze kilku Polaków uwolnili (słynne "pokaż mi jak się żegnasz" - prawosławni nie mieli możliwości przeżycia) 31 stycznia w lesie przy miejscowości Puchały Stare, oddział „Burego” zabił 30 spośród zatrzymanych furmanów. Mordowani byli obuchami siekier, strzelano jedynie do uciekających
W dniach 29,31.01 1946 oraz 02.02.1946 oddział Burego spalił pięć wsi byłego powiatu Bielsk Podlaski (Zanie, Zaleszany, Końcowizna, Szpaki, Wólka Wyganowska) zabijając w okrutny sposób 82 osoby w tym kobiety, dzieci i starców, które spalono w zamkniętych budynkach.
Inny słynny "niezłomny" - Zygmunt Szyndzielorz - Łupaszka ma na koncie kilka zbrodni 23.06.1944 jego oddział wymordował we wsi Dubinki 27 osób w tym kobiety i dzieci. Ofiarą zbrodniarzy padła między innymi Anna Górska z 4 letnim synem. Szacuje się, że łącznie w tej akcji - w Dubinkach i okolicy zabili nie mniej niż 66 cywilów. Wśród ofiar najwięcej było kobiet oraz nieletnich (dzieci i młodzieży). W Glinciszkach 56% ofiar należało do tej kategorii, a w Dubinkach ok. 75%.
Nawiasem mówiąc do oddziału Łupaszki należała w późniejszym czasie Inka - dziewczyna uwikłana w historię, ale czy bohaterka? Nie wiem. Łupaszka wydał wyrok śmierci na jej pierwszego dowódcę (za złodziejstwo i rozboje), potem trafiła do oddziału niejakiego Konusa, który rozwiązano za brak dyscypliny i nadużywanie alkoholu, ostatecznie wylądowała u samego Łupaszki. Była już w oddziale podczas akcji w Narewce - kiedy to oddział napadł na wieś rabując odzież i żywność, jednej z rodzin skradł całą żywność i wódkę przygotowaną na wesele, zamordował ppor. WP Władysława Trusiewicza wyprowadzając do lasu, a jego 60-letnia matka została ciężko pobita. Więc widzę jakąś niespójność w pięknych szlachetnych obrazkach Inki.
kolejne zbrodnie"wyklętych": (za Gazetą Bałtycką):
- 13.04.1945 w miejscowości Horeszkowice oddział NSZ„Sokoła” wymordował 8 przesiedleńców w tym ciężarną kobietę, którą zakopano żywcem.
- 11.05.1945 oddział Zygmunta Błażejewicza ps. „Zygmunt” spalił wieś Wiluki
- 27.05.45 w Przedborzu oddział NSZ Władysława Kołacińskiego ps. „Żbik” zamordował 9 ocalałych Żydów w tym kobietę i dziecko.
- 08.06.1945 oddział NSZ „Szarego” w miejscowości Wierzchowiny wymordował 194 osoby w tym 45 mężczyzn, 84 kobiety i 65 dzieci poniżej 11 lat. Najstarsza ofiara miała 92 lata, najmłodsza 2 tygodnie.Na zdjęciu dzieci zamordowane w Wierzchowinach
- 08.07.45 w Opocznie zamordowano 3 Żydów, w tym jednego ocalałego z Auschwitz.
Można tak wymieniać i wymieniać, do tego dochodzą gwałty i rabunki. To powyżej, to na na północy Polski, na południu grozę szerzył
Ogień - Józef Kuraś, który ze swoim oddziałem rabował i zabijał równo i regularnie - mordowali głównie osoby narodowości żydowskiej oraz tych Polaków, którzy podjęli pracę w nowym systemie politycznym - zwłaszcza policjantów, urzedników a nawet kierownika straży pożarnej. Wystarczyło też coś złego powiedzieć o Ogniu... tak zginęła ciężarna Katarzyna Kościelna, która została powieszona za to, że w rozmowie z sąsiadką nazwała Ognia bandytą. Kuraś też gwałcił - znana jest historia, że zgwałcił niejaką Czubiakową z Waksmundu, matkę dwójki dzieci... następnie zgwałcił ją jego podwładny, po czym zabił... Swoją drogą motyw kontaktów Ognia z kobietami zasługuje na uwagę - jak wspomina Jan Sral ps.Krasny - Ogień wysylał dziewczynom, które mu się podobały karteczki w których określał miejsce schadzki. Jesli któraś odmówiła była karana przez obcięcie włosów i określenie "kurwa niemiecka". (skad my to znamy? ostatnio w podobnym tonie mówił publicysta Radia Maryja Michałkiewicz o pewnej posłance). Ale też brał Ogień dziewczyny jak swoje - jak Marysię Kopciową z Waksmundu- gdy przyszli do domu uciekła przez okno i schowała się w kościele, tam znalazł ją jeden z podkomendnych, zaciągnął na melinę , gdzie przez dwa tygodnie była gwałcona przez Ognia i jego kompanów. Po wypuszczeni zmarła w szpitalu.
[edit] Zachowała się też relacja o zbiorowym gwałcie i zamordowaniu pewnej Rosjanki przez Kurasia i jego podwładnych.
"Rosjanka przyjechała z Polakiem narzeczonym z Niemiec, gdzie byli razem na przymusowych robotach. Kiedy „Ogień” dowiedział się, że jest Rosjanką, polecił ją doprowadzić do siebie. „Ogień” Rosjankę sam zgwałcił, a potem oddał pozostałym członkom bandy. Po dwóch dniach, kiedy była nieprzytomna rozebrano ją, wywleczono poza obóz i zostawiono w śniegu, a w rozkroku wsadzili gałązkę sosny. Tak ją odnaleziono."
tu fotografia z odnalezienia nieszczęsnej kobiety:
za:https://zolnierzeprzekleci.wordpress.com/ogien-patriotyczny-gwalciciel/
Dziś młodzi łysi chłopcy noszą Kurasia na koszulkach... czy znają te historie?
fot. Mieczysław Michalak
Wreszcie czy sam sprzeciw wobec nowego sysytemu i bycie tak zwanym "niezłomnym" jest aktem bohaterskim, za który przynależy się cześć i chwała? Wątpię. Czy sama śmierć z rąk komunistycznej władz czyni z człowieka niezłomnego bohatera? Ile więcej warta jest śmierć Burego czy Kurasia od śmierci np. Marysi Kopciowej czy Nadziei Leończuk ich cywilnych ofiar? Do 1949 roku "wyklęci " zabili ponad 5 tys cywilów, w tym 187 dieci do lat 14.Może - jeżeli już "dzień pamięci", to może również o tych ofiarach?
To postaci tragiczne i trzeba o nich pamiętać . Historia pokazała jednak, że były lepsze metody walki o wolną Polskę.
Cześć i chwała owszem - ale konkretnym postaciom - jeśli swoim całym życiem na tę chwałę zasłużyli. Na pewno nie należą do niej ci, których wspomniałem powyżej: Ogień, Bury, Łupaszka... wymieniani jako "sztandarowi przedstawiciele" żołnierzy wyklętych" i niech nikt mi nie każe dzisiaj czcić jakichś "wyklętych" jako całej grupy...
Najciekawsze moim zdaniem podsumowanie całego tematu zamieścił na swoim profilu na facebooku w ubiegłym roku publicysta Jakub Majmurek - jako, że zgadzam się w całej rozciągłości - wstawiam pełen cytat:
Zdrowa psychicznie jednostka i zdrowa wspólnota musi umieć nauczyć się rozpoznawać kiedy przegrała, kiedy dalsze stawianie oporu nie daje żadnych szans zwycięstwa, stwarza jedynie egzystencjalne ryzyko. W 1945 roku to była taka sytuacja. Ludzie, którzy szli do lasu często byli ponadprzeciętnie szlachetni, ale nie ponadprzeciętnie mądrzy - nie licząc tych, którzy z różnych przyczyn innego wyboru, niż las nie mieli. Armia radziecka była w Polsce, kilka oddziałów leśnych nie było dla nich przeciwnikami, nie było nastroju dla masowego powstania, krajom zachodnim ani w głowie była kolejna runda wojny. Dowódcy i przywódcy podziemia, którzy tego nie widzieli, byli po prostu głupi. Jako wspólnota powinniśmy uczyć się na błędach, nie je celebrować, czcić mądrych bohaterów, nie tych, którzy oceniając własne szanse i realia epoki trafiali kulą w płot.